www.tcpvelmar.fora.pl
Forum TCP Velmar Team
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.tcpvelmar.fora.pl Strona Główna
->
MTB Marathon
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Wyścigi
----------------
Mazovia MTB
MTB Marathon
Szosa
WaypointRace
Treningi
----------------
Wspólna Jazda
Po Treningu
----------------
Hyde Park
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
MAREK
Wysłany: Pią 11:43, 09 Maj 2008
Temat postu:
przepraszam Darku, to z pośpiechu. Juz poprawiam.
Filip
Wysłany: Pią 11:37, 09 Maj 2008
Temat postu:
Darolas napisał:
Eeeee, nia ma to znów takiego dużego znaczenia. A Monika jest bardzo fotogeniczna
Pozdrawiam.
Już od maratonu w Wawie postaram się wpisywać wyniki w nieco bardziej rozwiniętej formie, tak żeby potem Marek mógł jes na stronie umieszczać
Darolas
Wysłany: Pią 8:11, 09 Maj 2008
Temat postu:
Eeeee, nia ma to znów takiego dużego znaczenia. A Monika jest bardzo fotogeniczna
Pozdrawiam.
Kuba Ruszkowski
Wysłany: Czw 23:29, 08 Maj 2008
Temat postu:
A widzieliście jaką fajną fotke ma Monika?
http://www.mtbmarathon.com/galeria/200802_472.jpg
Filip
Wysłany: Czw 20:24, 08 Maj 2008
Temat postu:
ja adminuje sobie tylko na forum. Marek ma dostęp do strony
Forum i strona nie są ze sobą powiązane. Jutro dam znać Markowi, teraz ma urwanie glowy w pracy i może to potrwać zanim dokopie się to twojej wiadomości
Darolas
Wysłany: Śro 19:52, 07 Maj 2008
Temat postu:
Halo, halo, Panie Adminie! Nie ma mnie na stronie Velmaru w informacji dotyczącej wyników z maratonu w Karpaczu - i kto za tym stoi
Pozdrawiam.
Kuba Ruszkowski
Wysłany: Wto 13:04, 06 Maj 2008
Temat postu:
Ja w tym roku Karpacz odczułem boleśnie - i fizycznie i psychicznie.
Po pierwsze to było trzecie giga w mojej karierze(poprzednie w Głuszycy i Krakowie). Do Szklarskiej gdzie nocowaliśmy dojechałem o 02:30 w nocy a spać poszedłem po trzeciej. Całą drogę ssałem jakieś tabletki na gardło bo nie mogłem przełykać śliny(do rana pomogło). Pobudka po 6ej. Mało piłem i słabo odżywiałem się przez ostatni tydzień. No i zdążyłem już zapomnieć że w Otwocku w tym roku po 30tym kilometrze dziwnie bolało mnie prawe kolano.
Początek jeszcze w miarę znośny, jechało mi się w miarę lekko, startowałem prawie z samego końca. Niestety już po 20tym kilometrze zaczęło sie odzywać kolano. Nie sam staw tylko jakby ścięgna wokół niego. Po pewnym czasie bolało już bardzo. Wszystkie podjazdy musiałem robić na miękkich przełożeniach, najgorsze było to że w dól nie było jak dokręcać a na dodatek na zjazdach zawsze tą nogę miałem z tyłu co teraz na kamienistych szybkich zjazdach strasznie przeszkadzało. Na szczęście w miarę szybko nauczyłem się prawą nogę wystawiać do przodu zamiast lewej. Tylko co z tego jak i tak nie było szans mocniej przycisnąć. Duże wahania przeżywałem przed rozjazdem w końcu jednak skręciłem na giga tak jak planowałem jeszcze przed startem.
No i ta końcówka była najgorszą z przejechanych na rowerze... Do tego doszły sensacje żołądkowe. i na zjeździe z 2 Mostów w lewą goleń przewalił mi taki półkilowy kamień. Wszyscy mnie wyprzedzali, część osób sie wycofała aż w końcu nadjechał z tyłu pan na quadzie i oznajmił że jestem ostatni...
To mnie trochę zmobilizowało ale tylko do tych ostatnich podjazdów w Miłkowie. W końcu przyjechałem przedostatni.
Filip
Wysłany: Pon 8:51, 05 Maj 2008
Temat postu:
Inżynier napisał:
Jakże inne jest to górskie ściganie w porównaniu z Mazovią. Jeszcze dzisiaj czuje mięśnie jest więc świadomość spełnienia patriotycznego obowiązku.
według mojego, skromnego zdania nie ma co porównywać, przejeżdzając mazovie następnego dnia nic się nie czuje, ot taka przejażdżka w większym gronie.
Inżynier
Wysłany: Pon 7:31, 05 Maj 2008
Temat postu:
Jeśli chodzi o mnie to jestem zadowolony, ale przede wszystkim z tego, że po raz pierwszy w historii nie spotkała mnie żadna przygoda na trasie. Wynikowo czuje, że mogło być lepiej. Pouczająca jest analiza międzyczasów. 10-cio minutową przewagę wyrobiłem sobie do pierwszego punktu kontrolnego, a później już mieliśmy mniej więcej takie same międzyczasy.
Wygląda na to, że niepotrzebnie wdałem się na początku w walkę z Norbim. Okupiłem to później skurczami w połowie trasy i dopiero pod koniec mogłem nieco przyspieszyć.
Jakże inne jest to górskie ściganie w porównaniu z Mazovią. Jeszcze dzisiaj czuje mięśnie jest więc świadomość spełnienia patriotycznego obowiązku.
Filip
Wysłany: Nie 16:36, 04 Maj 2008
Temat postu:
http://lh5.ggpht.com/Admira07/SB1kvTRyj-I/AAAAAAAADN0/s5tic7s7Fug/DSC01090.JPG?imgmax=800
Występy Świnki Halinki to nieodłączny element golonkowych maratonów
już od kilku ładnych lat.
Jak zwykle udane fotki
Admira
Wysłany: Nie 16:07, 04 Maj 2008
Temat postu:
Płocko-gostynińska część Velmaru do Karpacza udała się z żonami, łącząc przyjemne (wyścig) z pożytecznym (weekend w rodzinnym gronie).
Zapraszam do obejrzenia zdjęć, uprzedzam jednak, że tym razem fotogaleria zawiera więcej obrazków pozamaratonowych
http://picasaweb.google.pl/Admira07/20080501KarpaczPoweradeMTBMarathon
Filip
Wysłany: Sob 21:51, 03 Maj 2008
Temat postu:
fantastycznie się czyta wasze opisy, gratulacje.
czemu te góry wyrosły tak daleko od nas
Darolas
Wysłany: Sob 19:18, 03 Maj 2008
Temat postu:
Ja niestety nie znam tak dobrze trasy jak William, stąd nie będę podawał takich szczegółów jak on. Przed maratonem nie miałem zbyt pewnej miny, a bo to pierwsze góry w tym roku, a dodatkowo pierwsze moje starty były takie sobie. Pogoda też nie nastrajała optymistycznie, było zimo i od czasu do czasu coś leciało z nieba. Przed startem zrobiłem małą rundkę w górę Karpacza co by zasięgnąć informacji jakimi możliwościami dysponuję, ale po kilkuset metrach pedałowania w górę miałem dość. Trudno, co będzie to będzie. Poszedłem na start, spotkałem Monikę, Williama, Piotrka i Sławka (jeśli kogoś pominąłem - sorry). Start, kotłowanina w wąskiej bramie i kilkukilometrowy podjazd w centrum Karpacza. Dziwne, ale nawet nieźle szło, nie zostawałem w tyle a nawet zbliżałem się do coraz to nowych zawodników. W ten sposób na samej górze Karpacza dogoniłem Sławka. Trzymał moje tempo aż do złapania kapcia. Jechało się naprawdę dobrze tak na podjazdach jak i na zjazdach. Gdzieś przy wjeździe na dystans Giga wyprzedził mnie Inżynier, ale starałem się mieć go w zasięgu wzroku. Wtedy nastąpił dla mnie trudny moment. Na kamienistym zjeździe usłyszałem charakterystyczny syk - złapałem kapcia. Zacząłem zmieniać dętkę patrząc kto mnie w tym czasie mija (oczywiście byłem pewien, że cały Velmar Team mnie znów objedzie), ale okazało się że w trakcie wymiany (około 5 minut) nikt z drużyny mnie nie wyprzedził. To dało mi dodatkowego kopa, bo znaczyło że nie jadę tak znowu źle. Dalsza trasa bez przygód - dużo podjazdów i szybkie kamieniste zjazdy, trochę technicznych kawałków z jakimiś głazami itp. Szukałem jeszcze żółtej koszulki Sławka (Inżyniera), ale niestety strata była nie do odrobienia. Końcówka zaskoczyła, za Miłkowem myślałem że będzie już tylko w dół, a tu jeszcze dwa sztywne podjazdy. Dały nieźle w kość. Dojechałem do mety zadowolony z wyścigu. Po chwili przyjechał William, Piotrek, później Sławek. Chyba za słabo pompujemy nasze koła. Ogólnie trasa maratonu bardzo fajna, może trochę za dużo asfaltu, ale nie wybrzydzam, też było ciężko, a widocznie nie dało się inaczej poprowadzić trasy. Miejsce, no cóż , w takiej stawce i przy takiej klasie zawodników trzeba się uczyć pokory.
Pozdrawiam.
wilk
Wysłany: Sob 15:41, 03 Maj 2008
Temat postu: Karpacz
Mam nadzieję, że ktoś się odezwie i opisze wrażenia z Karpacza! Ja jak zwykle nie lubię jeździc na wyscig do Karpacza: Długi weekend. Tłumy, ciasnota, brak jakiejkolwiek atmosfery rowerowej. Duża część trasy rozgrywa sie w miejscach specerów wczasowiczów. Masa asfaltu. A jednak jest to okazja, aby pierwszy raz w roku poczuć góry. Pierwszy raz jest trudno, ale nastepne już łatwiejsze!
Pojechałem z myślą, aby przejechać spokojnie i przyspieszyc na drugim kółku. Nic sobie nie robiłem z tego, że Piotrek i Darek oderwali sie błyskawicznie na pierwszym podjeździe, a potem też podobnie zrobił Mariusz. Jechałem ze spokojem mysląc, że o ile będe miał dobry dzień to i tak ich dorwę. Pierwsze kółko - prawie bez historii. Dla mnie, bo dla Mariusza i Sławka nie było to miłe kółko z powodu awarii ogumienia. Sławka zobaczyłem na końcu zjazdu z Dwóch Mostów. Pompował dętkę. Do rozjazdu na giga dojechałem lekko i spokojnie. Ani śladu walki, szeroki uśmiech. Po pieknym swobodnym zjeździe do Borowic na horyzoncie rozpoznałem charakterystyczna sylwetkę Piotrka. Czułem sie świetnie. Byłem pewien, że zaraz go dojdę. Przejechałem Borowice i wjechałem na droge sudecką. Piotrka widziałem nieco bliżej, ale goniłem go asymptotycznie, czyli powoli. Wyprzedziłem kilku zawodników na podjeździe i zaczął się zjazd. Na odcinku kamienistym błyskawicznie zbliżyłem się do Piotrka i drugiego zawodnika. Piotrka wyprzedziłem na początku stromego zjazdu po kamieniach. Zaczęło się dawanie po równym. Piotrek był może 50 m za mną i dawał tak samo. A więc zaczął się wyścig. Kalkulacje skończone. Na zjeździe do Żelaznego Mostka wyprzedziłem kolejnych 2 zawodników i oddaliłem sie od Piotrka. Potem podjazd do Zachełmia i Piotrek już dalej. Na podjeździe wyprzedzeni kolejni dwaj. Zjazd do Przesieki, a Piotrka nawet nie widać. Potem podejście przy pomiarze czasu i Piotrek znowu blisko. To złudzenie bliskości na stromych podejściach. W rzeczywistości przewaga może być nawet 30 sek, ale wydaje się, że zawodnik jest prawie na kole. Potem Przesieka. Podjazd przy DW Kaliniec i single tracki przy wodospadzie. Tam nadrabiam, Piotrka nie ma. Czyżbym wreszcie odjechał i zaznał spokoju? Tak mi się zdawało przez całkiem długi czas. Kręte ścieżki uniemożliwiały kontakt wzrokowy. Zjechałem do Podgorzyna i rozpoczął się ciężki podjazd. Jechałem nieźle. Piotrka ani sladu. Pomyslałem, że do pełni szczęścia przydałby się widok Darka. I za chwile pokazał się Darek. Wydawał się być całkiem blisko. A więc go dogonię! Dotarłem do bufetu. Spokojnie uzupełniłem płyn i zacząłem podejscie. Darek szedł przede mną. Miał 1 minutę i 30 sek przewagi. Piotrka nie widziałem z tyłu, ale na mecie okazało się że on mnie widział i tropił mnie jak chytry lis. Dość spokojnie podjechałem na rozjazdu na giga, ale Darka ani sladu. Potem trochę płaskiego terenu i zauważyłem, że zaczynam mieć kłopoty z energią. Trudny zjazd do Miłkowa poszedł bardzo dobrze, ale podjazd już nie. Skończyła mi się amunicja. Nagle za mna zobaczyłem Piotrka całkiem blisko! Włączyłem wysokie tętno. Podchodziłem. Piotrek też. Nie zbliżał się, a może nawet oddalał. Potem szybko przez las do karpacza, a tam! Zamiast w dół znowu stromo do góry. ledwo jechałem, ale jechałem. Wpadłem na stadion i na metę bardzo jednak zmęczony. Darek powiekszył przewagę do 2 min, a Pioterk za mną wpadł 1,5 minuty. Czas osiągnąłem taki sam jak rok temu, ale okazało się, że to całkiem niezły wynik, bo czołówka jechała około 30 min dłużej niz rok temu. A więc optymizm przed kolejnymi startami!
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin